Zakup nieruchomości na Florydzie w USA

Zdenerwował się na lotnisku po przylocie do USA na kontroli emigracyjnej i nie wpuścili go do USA

Zakup nieruchomości za granicą w USA
emigracja kontrola do usa

Michał zawsze marzył o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych. Wizja niesamowitych, amerykańskich hamburgerów, amerykańskich filmów i możliwości zakupu butów NIKE takich modeli których w Polsce nie ma, sprawiła, że jego entuzjazm sięgał zenitu. Jednak nikt nie przygotował go na to, co miało się wydarzyć na lotnisku po przylocie do USA.

Przylot do krainy marzeń

Michał wylądował w Nowym Jorku z uśmiechem od ucha do ucha, marząc o pierwszym kroku na amerykańskiej ziemi. Już wyobrażał sobie, jak strzela selfie ze Statuą Wolności. Niestety, jego wizja amerykańskiego snu szybko zaczęła się rozpadać, gdy stanął w kolejce do kontroli emigracyjnej. A bał się bardzo, bo miał wiele za kołnierzem.

Kontrola emigracyjna: Zaczynamy!

Na początku wszystko wydawało się w porządku. Michał podszedł do okienka z pewnością siebie, trzymając paszport jak superbohater trzyma swój miecz. Funkcjonariusz emigracyjny zaczął zadawać pytania, a Michał odpowiadał z entuzjazmem, wręcz błyszcząc w rozmowie. Ale gdy padło pytanie o cel wizyty, coś w nim pękło.

Gdy humor zniknął

„No wiesz, chciałem zobaczyć Nowy Jork, zjeść hot doga i kupić kilka rzeczy. Może też wpaść na wielką imprezę… a może także pojadę do Miami na plażę” – zaczął Michał. Funkcjonariusz uniósł brew. Michał dodał: „A może w końcu poznam swojego amerykańskiego brata z internetu?” W tym momencie kontrola przestała być tylko kontrolą.

Słowa, które prowadzą do problemu

I tutaj pojawił się problem. Funkcjonariusz, nieco zaskoczony, zapytał: „Czy masz jakieś plany na zwiedzanie?” Michał, chcąc zaimponować, zareagował: „No jasne, zamierzam odwiedzić Disney World, White House i… może wybrać się na imprezę u niejakiego Donalda?” W tym momencie humor Michała przyciągnął uwagę, której wcale nie chciał.

„Proszę Pana, nie wpuścimy Pana do USA”

Po chwili rozmowy, na twarzy funkcjonariusza pojawił się wyraz zrozumienia. „Proszę pana, wygląda na to, że nie ma pan wystarczających powodów, aby wjechać do Stanów Zjednoczonych. Nie możemy pana wpuścić.” Michał zamarł. Jak to możliwe? Przecież miał paszport! Miał hot doga w kieszeni (tak na wszelki wypadek)!

emigracja kontrola do usa

Złota myśl w nieszczęściu

Na pocieszenie, gdy Michał wracał do samolotu, zauważył, że zjadł już połowę tego hot doga. Zrozumiał, że może nigdy nie zobaczy Ameryki, ale przynajmniej ma smakowite wspomnienia. A może lepiej wrócić do kraju, gdzie nie ma takich dziwnych pytań?

Epilog: Michał w Polsce

Michał wrócił do Polski, przekonany, że może zamiast Ameryki lepiej odwiedzić wszystkie polskie restauracje serwujące hot dogi. Bo po co zwiedzać Stany, skoro można mieć „swoje” marzenia na wyciągnięcie ręki? I kto wie, może jego amerykański brat z internetu przyjedzie do Polski, aby wspólnie zjeść hot doga z ketchupem.

Michał nauczył się jednej ważnej rzeczy: lepiej nie żartować o imprezach u prezydenta, gdy stoisz na kontroli imigracyjnej. A może to była tylko ironia losu? Kto wie!

Michał i kiepski angielski

Michał zawsze uważał, że jego angielski jest na poziomie „w miarę zrozumiałym”. To znaczy, że rozumiał mniej więcej, co się dzieje w filmach, a przy zamawianiu jedzenia w polskim barze amerykańskim potrafił się jakoś dogadać. Ale kiedy stanął przed funkcjonariuszem imigracyjnym, to wszystko poszło w zupełnie inną stronę.

Co się zdarzyło na linii frontu

Gdy funkcjonariusz zapytał o jego plany, Michał zaczął się miotać jak ryba na suchej ziemi. Zamiast prostych zdań użył najbardziej skomplikowanych zwrotów, które znał. „I want to see… how to say it… you know, the big buildings and stuff?” – próbował wytłumaczyć, gestykulując jak szalony.

Funkcjonariusz spojrzał na niego z konsternacją. „Big buildings? Are you talking about skyscrapers?” Michał, widząc, że go nie rozumie, tylko kiwnął głową, jakby potwierdzał, że „skyscraper” to termin, który znał od zawsze. W rzeczywistości wcale nie miał pojęcia, co to znaczy.

Pytania, które pogłębiły problem

Kiedy zapytano go o szczegóły podróży, Michał zaczął szukać w pamięci słów, które mogłyby mu pomóc. „Um… I want to go to… ehhh… Disneyland!” – wykrztusił, chociaż nigdy nie planował takiego wyjazdu. Na to funkcjonariusz odparł: „A to w Kalifornii, nie w Nowym Jorku.”

Michał poczuł, jak jego twarz robi się czerwona. Co on miał powiedzieć? „Myślałem, że Disneyland to Disneyland, czy nie?” Szybko przypomniał sobie, że „Disneyland” brzmi podobnie w każdym języku, ale to nie wystarczyło.

Przez pomyłkę wplątany w językowy chaos

Dalej było jeszcze gorzej. Funkcjonariusz zapytał: „Jak długo planujesz zostać?” Michał odpowiedział: „Uhh… a long time? Maybe two weeks?” Słysząc to, funkcjonariusz zmarszczył brwi. „Two weeks? A long time?” Michał znów poczuł, że jego angielski i poczucie humoru robią mu tylko na złość.

Wracając do Polski z głową w chmurach

Po tym wszystkim Michał wszedł do samolotu z myślą, że jego angielski to katastrofa. Gdy samolot wylądował w Polsce, spojrzał w lustro w toalecie. Zobaczył tam nie tylko rozczarowanego turystę, ale także kogoś, kto teraz musiał się nauczyć, jak prawidłowo rozmawiać po angielsku, żeby nie powtórzyć tego strasznego incydentu.

Postanowienie Michała

Michał wrócił do domu z jedną jasną myślą: „Muszę się nauczyć angielskiego!” Postanowił zapisać się na kurs i popracować nad wymową, zanim znów spróbuje wyruszyć w podróż. Aż do tego momentu zaczął śledzić kursy online i oglądać filmy z napisami.

Epilog: Nowe plany

Ostatecznie Michał uznał, że jeśli już nie udało mu się zobaczyć Ameryki, to przynajmniej nauczy się języka, aby kiedyś powrócić tam, z nowymi umiejętnościami i lepszym przygotowaniem. Kto wie, może w przyszłości uda mu się nie tylko przekroczyć kontrolę imigracyjną, ale również zaimponować Amerykanom swoimi umiejętnościami językowymi?

A na razie Michał cieszył się polskimi hot dogami i marzył o tym, jak pewnego dnia, z płynnie mówiącym angielskim, w końcu stanie na amerykańskiej ziemi, ale tym razem z planem, dobrym angielskim i… bez niepotrzebnych żartów o imprezach u prezydenta!

emigracja kontrola do usa

Czy Michał wjedzie jeszcze do USA?

Michał ma teraz kilka opcji, aby spełnić swoje marzenie o podróży do USA. Oto, co może zrobić:

  1. Nauka angielskiego: Michał postanowił poprawić swoje umiejętności językowe. Im lepiej się przygotuje, tym łatwiej będzie mu się komunikować, co zwiększy jego szanse na udaną podróż.
  2. Analiza sytuacji: Może zastanowić się nad powodami odmowy. Jeśli zrozumie, co poszło nie tak, będzie mógł uniknąć podobnych problemów w przyszłości.
  3. Ubiegając się o wizę: Jeśli sytuacja wymaga, Michał może spróbować ubiegać się o wizę turystyczną (B-2). Wiza daje większą pewność wjazdu, choć wiąże się z bardziej szczegółowym procesem aplikacyjnym.
  4. Cierpliwość i planowanie: Michał powinien przygotować nowy plan podróży, być może z większą ilością informacji o miejscach, które chce odwiedzić. Dobre przygotowanie może pomóc w zyskaniu zaufania funkcjonariuszy imigracyjnych.
  5. Pozytywne nastawienie: Michał powinien zachować optymizm i nie zrażać się niepowodzeniem. W końcu każdy błąd to lekcja, a on jest teraz bardziej gotowy na swoje amerykańskie marzenie!

Z tymi krokami Michał ma szansę w końcu wjechać do USA i spełnić swoje marzenia. A kto wie, może nawet wpadnie na imprezę u prezydenta, ale tym razem z odpowiednim angielskim!